Nasze dzieci nie pójdą do szkoły!
To już sprawa przemodlona i przegadana z moim mężem. Chcemy pójść w EDUKACJĘ DOMOWĄ. Teraz czekamy na przyszły rok, kiedy do Błażej zacznie „mieć” obowiązek szkolny, żeby wprowadzić nasz plan w życie.
Nasza decyzja nie jest podyktowana obecną sytuacją na świecie i w Polsce (czytaj wszechobecny koronaświrus). Nie jest to też nasze „widzi mi się” ani żaden trend.
Nie chcemy też robić na złość naszym rodzicom i innym osobom, które mogą być zgorszone (nieprawdziwym zresztą) obrazem ED. Jeśli nie to wszystko, to co nas skłoniło do takiej decyzji?
Postawa odpowiedzialoności
Chcemy dać naszym dzieciom możliwość rozwijania swoich zainteresowań. Chcemy pokazać chłopcom, że nauka i zdobywanie wiedzy nie musi być nudne i szablonowe. Nasza postawa nie ma na celu obrażania nauczycieli uczących w szkole, czy negowaniu systemu edukacji w naszym kraju.
Przyjęliśmy postawę odpowiedzialności za nasze dzieci i korzystając z tego, że mamy taką możliwość, chcemy początek edukacji naszych dzieci i ich wychowanie wziąć w swoje ręce.
Skąd ten pomysł?
Temat ED przewija się w naszych rozmowach już od kilku lat. Na spotkaniach domowego kościoła nasi współtowarzysze zasiali w nas ziarenko i kiełkuje. Łukasz obejrzał kilka filmików na YT, przeczytaliśmy kilka książek o wychowywaniu dzieci, wysłuchaliśmy kilku historii o rodzinach w ed i doszliśmy do wniosku, że to może być dla całej naszej rodziny fantastyczna przygoda i piękny, choć niełatwy czas.
Obalimy te mity!
Oczywiście nie wszyscy w naszym otoczeniu myślą podobnie…
– „Dzieci nie będą miały kolegów i koleżanek.”
– „Nikt tak dobrze nie nauczy, jak nauczyciel w szkole.”
– „To krzywda dla dzieci tak ciągle w domu siedzieć.”
– „Oszaleć można… ciągle z dziećmi.”
– „Dzikusy z tych dzieci wyrosną …”
To tylko niektóre zdania, które mieliśmy okazję słyszeć.
Mimo to jestem przekonana, że już za kilka lat nasze dzieci będą mogły powiedzieć i pokazać tym sceptykom, że są szczęśliwe w edukacji domowej.