Migawki z kwietnia i maja

Szybko mija czas… Minął Wielki Post, minęły Święta Wielkanocne, minęły moje urodziny i nawet przyjęcie urodzinowe Szczepana już było. Później jeszcze dwa egzaminy Błażeja i początek wakacji, a maj jeszcze się nie skończył!

Wielki Post minął nam z kalendarzem, i piątkowymi drogami krzyżowymi. Wielkanocne śniadanie jedliśmy w naszym domu, bo Łukasz się rozchorował. Było więc bez jeżdżenia,ale trochę smutno.

Słodkie wypieki i gofry na obiad w Poniedziałek Wielkanocny 😁

Mój tort urodzinowy ☺️
LEGO Bukiet
Nasz pierwszy rodzinny koncert, babcia Ewa śpiewała, my słuchaliśmy
Pierwsza wycieczka rowerowa tego sezonu
Majówka na Kruszynie
Urodzinowe klocki Łukasza
Pourodzinowy wysp klocków
Urodzinowe wybieranie
I lody😁
Elegancki nastolatek…
… na zakupach z ciotką 😁

Święta Rodzina

W ostatnim czasie mieliśmy okazję gościć u nas w domu ikonę Świętej Rodziny. Z racji jubileuszu Ruchu Światło-Życie ikona wędruje w naszej diecezji od rodziny do rodziny, żebyśmy wszyscy we wspólnocie mogli doświadczyć tego szczególnego spotkania.

Oprócz radości i ciekawości zrodziła się w moim sercu obawa, czysto techniczna, jak my tę ikonę przechowamy przez całą dobę bez konieczności postawienia zasieków albo kolczastego drutu… Chłopcy potrafią bardzo intensywnie patrzeć, niekoniecznie oczami.

Jednak okazało się, że ten strach był zupełnie niepotrzebny. Zapalone świece, wspólna modlitwa, i później jak gdyby nigdy nic chłopcy zaczęli bawić się w pobliżu ikony.

Mieliśmy też okazję z Łukaszem odbyć dialog małżeński i porozmawiać, kiedy dzieci poszły już spać. To było bardzo miłe doświadczenie, jakbyśmy przyjęli wyjątkowych gości, a jednocześnie było też tak zwyczajnie.

Szuba z boczniakami

Błażej wynalazł w książce kucharskiej ładne „ciasto warzywne”, i bardzo zależało mu na tym, żebyśmy to zrobili. No i zrobiliśmy! Dla dorosłych pierwszy raz w życiu z boczniakami, dla dzieci z jabłkiem. I nawet prażone orzechy były smaczne 😁

Co prawda Błażej niespecjalnie się rozsmakował ale my z Łukaszem byliśmy zadowoleni ☺️

Samodzielność

Chłopcy zaskakują nas w ostatnim czasie bardzo dużą chęcią pomagania w pracach domowych. Kiedy tylko biorę się za przygotowywaniem posiłków, są obok i pytają czy mogą pomóc. No i nasze starszaki chętnie samodzielnie robią już sobie kanapki, Jasiek z dumą oznajmia, że sam ubrał sobie skarpetki, a Łucja… Łucja już chce siedzieć i siada na dużym WC, żeby załatwić swoje potrzeby.

Nowy Rok bieży…

Sylwestra spędziliśmy pierwszy raz od 8 lat poza domem. I to ze spaniem! I pomimo wszelkich obaw i czarnych scenariuszy było całkiem nieźle ☺️.

Czas minął nam na jedzeniu dobroci, grach planszowych, rozmowie i zabawie z dziećmi. Przed północą chłopcy mieli kryzys i chcieli już iść spać, ale udało nam się ich przekonać, że skoro wytrwali już tyle czasu, niech zobaczą fajerwerki.

I cóż za niespodzianka, kiedy rodzice zacierali ręce na odpalanie sztucznych ogni, a Błażej przestraszony nie chciał ich nawet wziąć do ręki (jak już udało się je odpalić, bo to wcale nie było łatwe). Na szczęście pozostałe dzieci były względnie zadowolone. Jednak, gdy coraz bardziej szliśmy w ciemny park żeby dotrzeć do punktu widokowego, dało się słyszeć ciągłe „Wolałbym już być w łóżku.”, „Czy możesz zapłacić latarkę tato?” „Boję się, jest za ciemno.” „Ale głośno, jestem przestraszony”, i inne podobne zadania. Gdy już wybiła północ nasza Łucja smacznie usnęła w najgłośniejszych wybuchach fajerwerków, a chłopcy skakali z nogi na nogę i prosili, żebyśmy już poszli do domu.

Zdążyłam cmoknąć męża w policzek i życzyć mu szczęścia w nowym roku i już wracaliśmy z powrotem do domu. Przed blokiem udało mi się jeszcze namówić dzieci na drugie sztuczne ognie i zdjęcia noworoczne. Później było już tylko mycie ząbków i sen.

My, dorośli, jeszcze chwilę posiedzieliśmy przy herbacie i też poszliśmy spać. Nowy Rok rozpoczęliśmy Mszą świętą w kościele garnizonowym i po obiedzie wróciliśmy do domu.

A później to już katary, kaszle, biegunki, wymioty i średnio przespane noce… Czekamy na lepszy czas w tym roku.

Rodzinny czas

Święta minęły nam w bardzo rodzinnej atmosferze. Wigilię spędzaliśmy u nas, z rodzicami Łukasza, z moją mamą, bratem i jego rodziną. Przyjechał też wujek Witek. Chłopcy pomagali w przygotowaniach, ku mojemu zdumieniu lepili pierogi i uszka,a te wcale się nie rozkleiły!

Wspólnie się modliliśmy, wysłuchaliśmy fragmentu Pisma Świętego, podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Każdy znalazł na stole coś dla siebie, a gdy przestały dzwonić sztućce o talerze rozpoczęło się kolędowanie. Każdy z nas rozpoczął swoją kolędę, pośpiewaliśmy i dzieci mogły wreszcie zajrzeć do prezentów.

Każdy otrzymał jakiś upominek. Błażej ze Szczepanem zestawy LEGO, Jasiek śmieciarkę na pilota, Łucja zestaw Duplo, a mój mąż drabinę. Były też skarpetki dla każdego, bombki od babci, szydełkowe grzybki i bałwanki od drugiej babci i jeszcze kilka innych różności. Ja dostałam od męża ramoneskę, i pudło na moje różności. Bogato było o bardzo wesoło. Szczepan powiedział bardzo ładną rzecz. „Pan Jezus jest w każdym z nas, dlatego wszyscy dostaliśmy prezenty na Jego urodziny”. Piękna i pocieszająca to myśl.

Jeszcze stoi choinka, jeszcze szopka czeka na dostawienie trzech króli. Jeszcze w ramach wieczornej modlitwy śpiewamy kolędy. Pan Jezus się narodził. Oby narodził się na dobre w każdym z nas.

Przygotowania świąteczne ciąg dalszy

Do Wigilii został jeden dzień. Emocje sięgają zenitu, w kalendarzu adwentowym coraz mniej miejsca na sznureczku, a w kalendarzu czekoladowym została tylko jedna czekoladka. I TO TA NAJWIĘKSZA!

Przez ostatnie dni robiliśmy pierniczki, i ciastka imieninowe dla Szczepana ( dzisiaj czeka nas wielkie dekorowanie naszych wypieków), stworzyliśmy naszą szopkę, ksiądz poświęcił ją na roratach, i w lodówce czeka już przygotowana wspólnie ryba po grecku. Chłopcy zacierają ręce. Dzisiaj Jasiek idzie z tatą po choinkę, którą będą ozdabiać. A w całym domu czuć grzyby i smażoną cebulkę. Farszu na uszka i pierogi idziemy po Was!

Adwent w toku…

Do Świąt Bożego Narodzenia zostało 9 dni. Kalendarz adwentowy wypełnia się karteczkami z datą i zadaniem, kalendarz czekoladowy wręcz odwrotnie, opróżnia się każdego dnia. Przygotowania w toku…

Za nami urodziny babci Ewy. Odwiedziliśmy ją z pięknym leśno- górskim tortem, Piekliśmy też ciasteczka w kształcie oczu na imieniny naszej małej Łucji. Nie ominęło nas także zwiedzanie deptaku w poszukiwaniu ozdób świątecznych.

Zrobiliśmy już kilka kartek świątecznych, stroik na cmentarz dla dziadka Zbyszka, odnowiliśmy karmnik i nakarmiliśmy ptaki. Dzisiaj będziemy piec pierwsze pierniczki. Przed nami jeszcze porządki, mycie i dekorowane okien, zrobienie łańcuchów na choinkę i stworzenie tegorocznej szopki. Zadań tak dużo, a czasu coraz mniej! 😱