Dwoje to mniej niż czworo?

Matematyka jest prosta. Cztery to więcej niż dwa, ale kiedy mówimy o dwójce młodszych, z czwórki dzieci, zdecydowanie dwoje to więcej… na głowie!

Gdy starszaki zostają u babci, a Jaś i Łucja są z nami w domu, okazuje się, że trzeba bardziej zwracać uwagę na to co robią, bo nie zerkają na nich oczy starszych braci. Janek odczuwa nudę i jego pomysły przerastają czasami granice mojej wyobraźni, a Łucja nie chce odstawać od brata i bardzo szybko poddaje się nurtowi wygłupów.

Miałam okazję przez dwa dni spędzać czas tylko z młodszakami. Widziałam 50 zdjęć twarzy Jasia w moim telefonie, Łucję, która po złożeniu krzesełka, nie chciała z niego zejść, stałam na moście w deszczu przez 20 minut i machałem do kierowców i oglądałam klub przyjaciół myszki Miki. Ściągałem Łucję z górnych łóżek i stołu i słuchałam opowieści Jasia o potworach i magicznych mieczach… Średnia wieku o wiele niższa i zupełnie inaczej spędziliśmy czas.

Wyprawa do lasu

Skorzystaliśmy z pięknej pogody i na kilka godzin zniknęliśmy na pagórkach i dolinach piastowskiego lasu. Chłopcy z plecakami na plecach, z własnymi przekąskami, szli dzielnie i wspinali się na najwyższe wzniesienia.

W tle było słychać śpiew ptaków i powieści Janka o tym, jak zdobył ząb smoka (tego samego, który swoim kichnięciem podpalił nam śmietniki przy bloku) i zrobił z niego broń.

Wspólny czas i wspólna wędrówka. Nawet Łucja dzielnie kroczyła na swoich małych nóżkach, więc Śnieżko, szykuj się! Niebawem przybędziemy!😁

Święta Rodzina

W ostatnim czasie mieliśmy okazję gościć u nas w domu ikonę Świętej Rodziny. Z racji jubileuszu Ruchu Światło-Życie ikona wędruje w naszej diecezji od rodziny do rodziny, żebyśmy wszyscy we wspólnocie mogli doświadczyć tego szczególnego spotkania.

Oprócz radości i ciekawości zrodziła się w moim sercu obawa, czysto techniczna, jak my tę ikonę przechowamy przez całą dobę bez konieczności postawienia zasieków albo kolczastego drutu… Chłopcy potrafią bardzo intensywnie patrzeć, niekoniecznie oczami.

Jednak okazało się, że ten strach był zupełnie niepotrzebny. Zapalone świece, wspólna modlitwa, i później jak gdyby nigdy nic chłopcy zaczęli bawić się w pobliżu ikony.

Mieliśmy też okazję z Łukaszem odbyć dialog małżeński i porozmawiać, kiedy dzieci poszły już spać. To było bardzo miłe doświadczenie, jakbyśmy przyjęli wyjątkowych gości, a jednocześnie było też tak zwyczajnie.

4 letni Jan

O przyjęciu urodzinowym rozmawialiśmy już od początku roku, bo to pierwsza impreza w naszym domu. Miała być duża, z pompą, na 24 osoby. A skończyło się na skromnym przyjęciu. Najpierw wykruszyła się ekipa z Międzyrzecza, z powodu zepsutego auta i choroby, dołączyła do nich ciocia Monika, która pojechała rodzić do Łodzi Kajetana (który urodził się 15 marca). I na dodatek dzień przed imprezą Łucja dostała wysypki i wszystkie małe dzieci nie mogły przyjechać na imprezę. Podejrzewaliśmy ospę, lekarka zdiagnozowała rumień.

Na Mszy świętej byłam z chłopcami, spotkaliśmy też chrzestną Asię (z którą mam nadzieję spotkać się w najbliższym czasie). Było kameralnie, wszyscy siedzieliśmy na krzesłach, więc łóżko było rozłożone i gotowe na przyjmowanie odpoczywających gości.

Jasiek z prezentów zadowolony, z przyjęcia także. I chociaż goście się wykruszyli, a dzień, po ciężkiej nocy, zaczął się sfermentowanym rosołem,to impreza się udała i miło spędziliśmy czas ☺️

Nakrapiana Łucja

Jasiek ze śmieciarką
Górski plecak
Goście…
… goście ☺️
Sfermentowany rosół 😱

Nowy Rok bieży…

Sylwestra spędziliśmy pierwszy raz od 8 lat poza domem. I to ze spaniem! I pomimo wszelkich obaw i czarnych scenariuszy było całkiem nieźle ☺️.

Czas minął nam na jedzeniu dobroci, grach planszowych, rozmowie i zabawie z dziećmi. Przed północą chłopcy mieli kryzys i chcieli już iść spać, ale udało nam się ich przekonać, że skoro wytrwali już tyle czasu, niech zobaczą fajerwerki.

I cóż za niespodzianka, kiedy rodzice zacierali ręce na odpalanie sztucznych ogni, a Błażej przestraszony nie chciał ich nawet wziąć do ręki (jak już udało się je odpalić, bo to wcale nie było łatwe). Na szczęście pozostałe dzieci były względnie zadowolone. Jednak, gdy coraz bardziej szliśmy w ciemny park żeby dotrzeć do punktu widokowego, dało się słyszeć ciągłe „Wolałbym już być w łóżku.”, „Czy możesz zapłacić latarkę tato?” „Boję się, jest za ciemno.” „Ale głośno, jestem przestraszony”, i inne podobne zadania. Gdy już wybiła północ nasza Łucja smacznie usnęła w najgłośniejszych wybuchach fajerwerków, a chłopcy skakali z nogi na nogę i prosili, żebyśmy już poszli do domu.

Zdążyłam cmoknąć męża w policzek i życzyć mu szczęścia w nowym roku i już wracaliśmy z powrotem do domu. Przed blokiem udało mi się jeszcze namówić dzieci na drugie sztuczne ognie i zdjęcia noworoczne. Później było już tylko mycie ząbków i sen.

My, dorośli, jeszcze chwilę posiedzieliśmy przy herbacie i też poszliśmy spać. Nowy Rok rozpoczęliśmy Mszą świętą w kościele garnizonowym i po obiedzie wróciliśmy do domu.

A później to już katary, kaszle, biegunki, wymioty i średnio przespane noce… Czekamy na lepszy czas w tym roku.

Rodzinny czas

Święta minęły nam w bardzo rodzinnej atmosferze. Wigilię spędzaliśmy u nas, z rodzicami Łukasza, z moją mamą, bratem i jego rodziną. Przyjechał też wujek Witek. Chłopcy pomagali w przygotowaniach, ku mojemu zdumieniu lepili pierogi i uszka,a te wcale się nie rozkleiły!

Wspólnie się modliliśmy, wysłuchaliśmy fragmentu Pisma Świętego, podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Każdy znalazł na stole coś dla siebie, a gdy przestały dzwonić sztućce o talerze rozpoczęło się kolędowanie. Każdy z nas rozpoczął swoją kolędę, pośpiewaliśmy i dzieci mogły wreszcie zajrzeć do prezentów.

Każdy otrzymał jakiś upominek. Błażej ze Szczepanem zestawy LEGO, Jasiek śmieciarkę na pilota, Łucja zestaw Duplo, a mój mąż drabinę. Były też skarpetki dla każdego, bombki od babci, szydełkowe grzybki i bałwanki od drugiej babci i jeszcze kilka innych różności. Ja dostałam od męża ramoneskę, i pudło na moje różności. Bogato było o bardzo wesoło. Szczepan powiedział bardzo ładną rzecz. „Pan Jezus jest w każdym z nas, dlatego wszyscy dostaliśmy prezenty na Jego urodziny”. Piękna i pocieszająca to myśl.

Jeszcze stoi choinka, jeszcze szopka czeka na dostawienie trzech króli. Jeszcze w ramach wieczornej modlitwy śpiewamy kolędy. Pan Jezus się narodził. Oby narodził się na dobre w każdym z nas.

Przygotowania świąteczne ciąg dalszy

Do Wigilii został jeden dzień. Emocje sięgają zenitu, w kalendarzu adwentowym coraz mniej miejsca na sznureczku, a w kalendarzu czekoladowym została tylko jedna czekoladka. I TO TA NAJWIĘKSZA!

Przez ostatnie dni robiliśmy pierniczki, i ciastka imieninowe dla Szczepana ( dzisiaj czeka nas wielkie dekorowanie naszych wypieków), stworzyliśmy naszą szopkę, ksiądz poświęcił ją na roratach, i w lodówce czeka już przygotowana wspólnie ryba po grecku. Chłopcy zacierają ręce. Dzisiaj Jasiek idzie z tatą po choinkę, którą będą ozdabiać. A w całym domu czuć grzyby i smażoną cebulkę. Farszu na uszka i pierogi idziemy po Was!