To już lipiec?!

W ostatnich kilku miesiącach działo się dużo i czasu na uzupełnianie wpisu było zdecydowanie za mało.

Za nami terapia słuchowa Jasia, szczerze mówiąc nie zauważyłam żadnej zamiany w zachowaniu i mowie,więc nie wiem czy chcę to w jakiś sposób skomentować. Ustaliliśmy z mężem, że spróbujemy, będziemy mieć własne żądanie. W naszym przypadku terapia metodą Tomatisa nie przyniosła efektów.

Oprócz tego Jaś rozpoczął spotkania z logopedą, ćwiczymy gloskę h i teraz ś. I w marcu świętowaliśmy jego urodzinki, po miesiącach bez cukru był trochę słodki tort i ciasto. Zmieniło się nasze podejście do cukru i słodkości, zmieniły się nasze nawyki żywieniowe więc jest postęp w dobrą stronę.

Szczepan zakończył terapię w Promyku, teraz czeka nas kolejna przygoda z ortodontą i później z wycięciem wędzidełka. Będzie nosił dwa aparaty, żeby zrobić miejsce na zęby i język. Wtedy będzie zabieg z wycięciem wędzidełka. Pracy skoro, mam nadzieję, że Szczepan wytrwa i będzie się cieszył prostymi zębami i wyraźną mową.

Od 9 maja mamy już wakacje, Błażej zdał egzaminy i świętujemy wolne dni. Byliśmy już w zoo we Wrocławiu z babciami i dziadkiem, po Komunii Świętej Błażeja odwiedziliśmy Matkę Bożą w Licheniu, i odhaczyliśmy na liście park dinozaurów.

Na ten rok został nam jeszcze wypad do Karpacza, żeby zdobyć Samotnię i obóz harcerski chłopców! Pierwszy raz chłopcy jadą na obóz, 10 dni bez rodziców… będzie się działo!😱

W sierpniu jedziemy na rodzinny wyjazd. Rekolekcje w Rokitnie o wychowaniu dzieci, we wrześniu wyjazd nad morze z dziadkami i wakacyjne miesiące miną,ale wiem, że w edukacji domowej wakacje kończymy kiedy nam wygodnie, więc jeszcze nie mówię, że to koniec planów ☺️

Pierwsza Komunia Święta Błażeja

W maju mieliśmy zaszczyt być świadkami  pięknego spotkania Błażeja z Panem Jezusem. Po czasie przygotowań, biblijnych opowiadań, kształtujących rozmów, przyszedł czas na pierwszą spowiedź i Komunię Świętą. Pięknie to wszystko wyszło, z księdzem proboszczem dogadaliśmy szczegóły uroczystości. Błażej przystępował do Komunii indywidualnie, w sobotę 25 maja.

Kościół ubrany przez siostry zakonne, krzesełko i klęcznik dla Błażeja tuż przy samym ołtarzu, a wokół niego my, jego bliscy i goście. Mogliśmy mu towarzyszyć, wszystko widzieć i otoczyć go modlitwą. Chwila bardzo wzruszająca i piękna, rozpierała mnie duma, że doczekaliśmy tego dnia.

Jedyne nad czym ubolewam, to to, że nie udało mi się do końca wyperswadować elementu prezentów z tej okazji. Mam jednak nadzieję, że Błażej wie, Kto był jego najwspanialszym prezentem i zostanie z nim już do końca życia.

Las!

Po długich dniach deszczu, zapisanego po brzegi kalendarza, wybraliśmy się do lasu!

Było zbieranie skarbów na naturalne stroiki, fotografowanie kamieni, zachwyt nad wydrążonymi tunelami korników. Szczepan uznał, że korniki, to prawdziwi artyści.

Potem zabawa na placu zabaw, pierwsza w tym roku, więc chłopcy wpadli z zabawkami do piaskownicy i bawili się przednio.

Czekamy na więcej takich ładnych dni ☺️

Wigilia, dni świąteczne i Sylwester

Ostanie dni Adwentu minęły niezwykłe szybko. Było ubieranie choinki, ogarnianie świątecznych wypieków, przygotowanie zaplanowanych potraw, pakowanie walizki, toreb i pokrowców na ubrania. W tym roku całe święta byliśmy poza domem, więc było inaczej niż do tej pory ☺️

Niewiele z tego czasu zdjęć,bo nie ma kiedy trzymać telefonu w rękach,ale wspomnień całe mnóstwo. Wspólna modlitwa przed kolacją, z babciami, dziadkiem, moim bratem i jego rodziną. No o nasza banda. Dzielenie się opłatkiem, gwarne,radosne i pełne wzruszeń. Przepyszna kolacja, stół zastawiony po brzegi, apetyt dzieci na rybę, chlebek i pierożki.

Każdy miał okazję rozpocząć swoją ulubioną kolędę, przyszedł czas rozpakowania prezentów. Dużo, dużo radości, trochę zaskoczenia i mnóstwo uśmiechu.

Kolejne  dni świąteczne spędziliśmy między domami dziadków, spotkania w szerszym gronie, dalsza rodzina, sąsiedzi. Czas uciekł szybko, ale przyjemnie.

Sylwester w tym roku w domu, spędziliśmy go z babcią Ewą.  Miało być nas więcej, ale czas chorobowy wykruszył szeregi. Dzieci poszły wcześnie spać, nie chciały grać długo w planszówki i czekać na fajerwerki. My pograliśmy w Rummikub i Catan, pojedliśmy dobroci, obejrzeliśmy fajerwerki z naszego punktu widokowego i po godzinie pierwszej poszliśmy spać. W  Nowy Rok musieliśmy być  na chodzie,bo przecież dzieciaki nie pośpią długo!

Odwiedziny naszych zmarłych

W czasie uroczystości Wszystkich Świętych nie ma miejsca i możliwości, żeby robić dzieciom zdjęcie i fotografować cmentarz. Jednak wieczorem, kiedy to miejsce wygląda niezwykle uroczo nie mogę się powstrzymać i zawsze jakąś fotkę zrobię. W tym roku udało nam się być na uroczystości Wszystkich Świętych w komplecie na cmentarzu u dziadka Zbyszka. Nikt się nie rozchorował, nikt nie musiał zostać w domu. Wspólnie się pomodliliśmy i spędziliśmy rodzinny dzień najpierw u nas w domu, a później jeszcze na Kruszynie. Odwiedziliśmy też zmarłych na cmentarzu w Sulechowie i Cigacicach. Tydzień wcześniej mieliśmy okazję odwiedzić pradziadków Łukasza, a w kolejnych dniach jeszcze moich dziadków w Namyślinie. Chłopcy byli już trochę zmęczeni odwiedzinami na kolejnych cmentarzach,ale nabrali wprawy w noszeniu zniczy, kwiatów i zapalaniu zapałek.

Teraz wszędzie da się dojechać autem,ale jak przypomnę sobie moje dziecinne wielkie podróże z okazji dnia Wszystkich Świętych,to muszę przyznać, że wtedy z podróżą było lepiej… autobus, pociąg, kolejny autobus w otoczeniu wielkich chryzantem, torby podróżnej i spotkania z rodziną, którą wtedy widywało się nieczęsto. Fascynacja tym czasem była dla mniej ogromna. Teraz kiedy jestem dorosła jest w tym więcej zadumy, przemyśleń, refleksji no i podróż, łatwiejsza i szybsza, ale też a przygodą, bo z naszą bandą dzieciaków nigdy nie ma nudy ☺️

Wszyscy święci balują w niebie…

W tym roku jak poprzednio udało nam się przygotować na bal Wszystkich Świętych. Chłopcy obejrzeli książkę z życiorysami świętych i wybrali kim chcieliby być. Szczepanowi wpadł w oko zielony strój Świętego Patryka. Skojarzył, że mam w szafie zielony materiał i już szyła się pelerynka. Zaprojektowaliśmy nakrycie głowy i doszyłam koniczynę na piersi, żeby wiedział gdzie jest przód stroju.

Jankowi zamarzył się jakiś Święty z mieczem, więc wybór między Świętym Jerzym a Marcinem był trudny. W końcu padło na Marcina. Uszyłam szarą zbroję, płaszcz poszarpany z jednej strony i zrobiliśmy miecz z kartonu. Efekt końcowy bardzo mnie ucieszył ☺️

Błażej postawił na swojego patrona, więc odświeżyliśmy strój z poprzedniego roku. Błażej zrobił nowe świece i przykleił brokatowe płomyczki.

Łucja miała katar, ale tak często mówiła, że też idzie na bal, że szybko zrobiłam jej koronę z żółtego papieru. Babcia wycięła ozdobne kryształki z brokatowych pianek. Do tego piękna sukienka i Święta Królowa Jadwiga była gotowa, by iść na bal.

Jeszcze przed Mszą świętą ksiądz wypytał chłopów za kogo są przebrani, niektórych nawet sam nazwał, więc przebrania i rekwizyty były trafione☺️

Każdy mógł przejrzeć się w lustrze i zobaczyć w sobie zadatki na świętego. Wszystkie przebrane dzieci dostały figurkę Świętej Jadwigi. Jedna stanęła u chłopców w pokoju, druga poszła do babci Ewy, a trzecia do babci Broni. Jedna miała ukruszoną głowę, więc nie nadała się już do niczego.

Pomodliliśmy się i później w procesji obeszliśmy kościół. A po Mszy św….bal !

Mnóstwo ciasteczek, pyszny sernik, chipsy, popcorn, cukiereczki i inne łakocie. Do tego muzyka, śpiew i tańce. Starszaki trochę już zmęczeni basenem i późną godziną chcieli szybciej wrócić do domu, ale wyspana Łucja i rozbrykany Jaś jeszcze by popląsali po parkiecie.

Jasiek załatwił nam u księdza dobroci na wynos, więc chłopcy zadowoleni wrócili do domu. Ciekawe z jakimi świętymi spotkamy się w przyszłym roku ☺️

Jesienne skarby

Kiedy w końcu przestało padać wyruszyliśmy na spacer, żeby pozbierać jesienne skarby. W koszyczku żołędzie z czapeczkami i bez, owoce dzikiej róży, patyczki, liście, klonowe noski, kasztany i owoce jarzębu. A po powrocie do domu wielki proces twórczy. Powstały stroiki, obrazki, ludziki i pojazdy. Jesień jest piękna! 😍

Rekolekcje

Byliśmy na Oazie Rodzin II stopnia w Krajniku Górnym.

Był to czas pełen łaski, doświadczenia Bożej miłości i szczególnego przebywania w Jego obecności wśród innych osób.

Przez 16 dni spotykaliśmy się z Nim na Mszy świętej i w Namiocie Spotkania. W małej grupie, bo tylko 4 małżeństwa, para prowadząca i ksiądz, zagłebialiśmy się w Słowo Boże, poruszaliśmy tematy rodzinne i kręgowe. Modliliśmy się i spędzaliśmy razem czas przy kawie i ciasteczkach. Była okazja dzielić się swoimi doświadczeniami, zadawać pytania, rozwiewać wątpliwości i dawać świadectwo życia z Bogiem. Każdego dnia towarzyszyły nam poszczególne tajemnice różańca i fragmenty z Księgi Wyjścia. Cennym doświadczeniem była poranna jutrznia i celebracja Słowa Bożego. Te części planu rekolekcyjnego poniekąd otworzyły mnie i Łukasza na głośne czytanie słowa przy ambonie, a co ciekawsze do pierwszego w życiu publicznego śpiewania psalmów!

Nasze dzieci, bardzo dobrze zaopiekowane przez diakonię wychowawczą, również doświadczały Boga we wspólnej zabawie z innymi dziećmi, w religijnych piosenkach, których się uczyły, w pracach plastycznych, które wykonywały, a Błażej i Szczepan uczyli się służyć przy ołtarzu.

Oprócz części dnia, obecnych na rekolekcjach formacyjnych, było także dużo czasu wolnego. Mieliśmy okazję być kilka razy nad jeziorem, wybraliśmy się na wycieczkę do Szczecina, chodziliśmy pieszo do wsi obok na zakupy i lody, leżeliśmy na trawie przy plebanii i okupowaliśmy plac zabaw.

Towarzyszami naszej oazy były bociany, które miały gniazdo niedaleko, i gęsi, które przychodziły pod plebanię poskubać trawkę. Żeby zjeść na obiad ziemniaki trzeba było je najpierw obrać, więc nasi chłopcy chętnie pomagali. Zanoszenie małych rzeczy na stołówkę również było ich zadaniem. Panie kucharki gotowały przepysznie, więc nikt nie narzekał na pusty brzuszek.

Na dniu wspólnoty mogliśmy doświadczyć bycia w większym gronie i w tej sporej grupie osób przystąpiłam do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka wraz z innymi chętnymi.

W ostatnim dniu przed wyjazdem odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie i zostaliśmy posłani, by swoim życiem świadczyć o Bogu.

Owoce rekolekcji widać już i myślę, że jeszcze przez następne tygodnie i miesiące będziemy owocować.

Obieracze ziemniaków
Czekoladowa panienka
Sąsiad bocian
Jeziorowe radości
Ministranci
Deserek
Jasełka
Ołtarz w kościele ze świecą oazy

Remonty i budowy

Od dłuższego czasu czekał nas remont pokoju dziecięcego i odmalowanie całej reszty. W końcu wybraliśmy odpowiedni moment, przygotowaliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy. Chłopcy razem z Łucją bardzo intensywnie chcieli pomagać, więc czasami było trudniej, ale udało się! Zrobiliśmy to i już prawie koniec remontu.

Po wyprostowaniu podłogi, rodzinnym malowaniu (i rozlewaniu farby) skręcaniu piętrowych łóżek i kilku nockach na dole w jednym pokoju, chłopcy i Łucja zamieszkali w swoim pokoju w kolorze niedoścignionej limonki.

Z pozostałości po remoncie, resztek płyt OSB, listewek i deseczek oraz innych drewnianych kawałków zbieranych dużo wcześniej, powstała nasza błotna kuchnia na ogrodzie. Przy niej również aktywnie pomagały mniejsze rączki, dlatego tym bardziej się cieszymy, że stoi 😁

Ponadto odmalowaliśmy kuchnię na piękną zieleń Boho i pokój, który od zawsze różowy, zamienił się w prowansalski fiolet w odcieniach różu.

Przed nami jeszcze tylko progi, futryny, nasza sypialnia i łazienka i będzie można uznać remont za skończony (albo zacząć od nowa, bo dzieciaki już się postarały o nowe ślady na ścianach czy rozerwaną tapetę) Także w domu pełnym dzieci, są też ręce pełne roboty 😁

Święta Rodzina

W ostatnim czasie mieliśmy okazję gościć u nas w domu ikonę Świętej Rodziny. Z racji jubileuszu Ruchu Światło-Życie ikona wędruje w naszej diecezji od rodziny do rodziny, żebyśmy wszyscy we wspólnocie mogli doświadczyć tego szczególnego spotkania.

Oprócz radości i ciekawości zrodziła się w moim sercu obawa, czysto techniczna, jak my tę ikonę przechowamy przez całą dobę bez konieczności postawienia zasieków albo kolczastego drutu… Chłopcy potrafią bardzo intensywnie patrzeć, niekoniecznie oczami.

Jednak okazało się, że ten strach był zupełnie niepotrzebny. Zapalone świece, wspólna modlitwa, i później jak gdyby nigdy nic chłopcy zaczęli bawić się w pobliżu ikony.

Mieliśmy też okazję z Łukaszem odbyć dialog małżeński i porozmawiać, kiedy dzieci poszły już spać. To było bardzo miłe doświadczenie, jakbyśmy przyjęli wyjątkowych gości, a jednocześnie było też tak zwyczajnie.