Podsumowanie wakacji

Po powrocie z rekolekcji był czas wielkiego prania i pokrył się z sezonem ogórkowym. Do tego dżemy i ciężkiej pracy nie brakowało. A w sobotę mieliśmy okazję uczestniczyć w ślubie i weselu Asi i Krzysztofa. Zostawiliśmy dzieciaki u babci i mogliśmy oddać się w wir tańca i świętowania.

Byliśmy jeszcze nad morzem. Silny wiatr zrobił duże fale, a to oznaczało czerwoną flagę. Kąpieli nie było,ale zmoczone nóżki miał każdy. Niektórych fale przykryły w całości. Gościliśmy się u Asi i wujka Witka, zjedliśmy spagetti, gulasz i lody. Było miło i pysznie. Wróciliśmy do domu zadowoleni ☺️

Następnym wielkim wydarzeniem wakacji było zdobycie Śnieżki! Nasze dzielne dzieciaki przeszły pieszo całą trasę, ze swoimi plecakami i prowiantem na plecach. Łucja w nosidle dużo spała,a chłopcy dzielnie maszerowali. Przekąski, lody i wzajemna motywacja zaprowadziła nas na sam szczyt. Zarówno my, dzieci jak i dziadkowie dumni z siebie wszyscy stanęliśmy do zdjęcia i zjedliśmy nagrodowe słodkości. Droga powrotna zaprowadziła nas czarnym szlakiem do wodospadu, przy którym dzieciaki wymoczyły zmęczone już nóżki. W drodze powrotnej kebab na zielonej trawce i mini lody na deser. To był długi,ale bardzo miły dzień.

Dużym wydarzeniem i wyzwaniem było uczestniczenie w przyjęciu urodzinowym Kaliny. 18 świętowaliśmy całą rodziną. Chłopcy i Łucja potańczyli z nami, z babcią, z ciociami. Pojedli dobroci i jak już mieli dość i zaczęli rozmontowywać dekoracje, wróciliśmy do domu. Jak na aktywne dzieciaki i późną porę zapisuję to wydarzenie na plus ☺️

Spędziliśmy cały dzień w Bogaczowie, kiedy przyjechała Jadzia z wujkiem Marianem. Niespodziewane kąpiele w basenie, skoki na trampolinie i nawet jazda na rowerach. Kolejny dzień rodzinny i pełen wrażeń.

Później kolejny raz odwiedziliśmy Bogaczów. Byliśmy na urodzinach Mileny, gdzie dzieci kąpały się w basenie i skakały na dmuchanym zamku o trampolinie. Dużo dobrego jedzenia i przyjemne towarzystwo.

Końcówka wakacji to też dzień urodzin naszej Łucji. Przyjęcie urodzinowe przypadło na największy upał,ale pomimo duchoty udało się. W przyszłym roku koniecznie uzbroimy się w więcej wiatraków.

W międzyczasie odwiedzanie placów zabaw w okolicy, wycieczka rowerowa, oglądanie bajek i zabawy na ogródku. Pogoda dopisywała i wakacje minęły nam szybko,ale aktywnie.

Rekolekcje

Byliśmy na Oazie Rodzin II stopnia w Krajniku Górnym.

Był to czas pełen łaski, doświadczenia Bożej miłości i szczególnego przebywania w Jego obecności wśród innych osób.

Przez 16 dni spotykaliśmy się z Nim na Mszy świętej i w Namiocie Spotkania. W małej grupie, bo tylko 4 małżeństwa, para prowadząca i ksiądz, zagłebialiśmy się w Słowo Boże, poruszaliśmy tematy rodzinne i kręgowe. Modliliśmy się i spędzaliśmy razem czas przy kawie i ciasteczkach. Była okazja dzielić się swoimi doświadczeniami, zadawać pytania, rozwiewać wątpliwości i dawać świadectwo życia z Bogiem. Każdego dnia towarzyszyły nam poszczególne tajemnice różańca i fragmenty z Księgi Wyjścia. Cennym doświadczeniem była poranna jutrznia i celebracja Słowa Bożego. Te części planu rekolekcyjnego poniekąd otworzyły mnie i Łukasza na głośne czytanie słowa przy ambonie, a co ciekawsze do pierwszego w życiu publicznego śpiewania psalmów!

Nasze dzieci, bardzo dobrze zaopiekowane przez diakonię wychowawczą, również doświadczały Boga we wspólnej zabawie z innymi dziećmi, w religijnych piosenkach, których się uczyły, w pracach plastycznych, które wykonywały, a Błażej i Szczepan uczyli się służyć przy ołtarzu.

Oprócz części dnia, obecnych na rekolekcjach formacyjnych, było także dużo czasu wolnego. Mieliśmy okazję być kilka razy nad jeziorem, wybraliśmy się na wycieczkę do Szczecina, chodziliśmy pieszo do wsi obok na zakupy i lody, leżeliśmy na trawie przy plebanii i okupowaliśmy plac zabaw.

Towarzyszami naszej oazy były bociany, które miały gniazdo niedaleko, i gęsi, które przychodziły pod plebanię poskubać trawkę. Żeby zjeść na obiad ziemniaki trzeba było je najpierw obrać, więc nasi chłopcy chętnie pomagali. Zanoszenie małych rzeczy na stołówkę również było ich zadaniem. Panie kucharki gotowały przepysznie, więc nikt nie narzekał na pusty brzuszek.

Na dniu wspólnoty mogliśmy doświadczyć bycia w większym gronie i w tej sporej grupie osób przystąpiłam do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka wraz z innymi chętnymi.

W ostatnim dniu przed wyjazdem odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie i zostaliśmy posłani, by swoim życiem świadczyć o Bogu.

Owoce rekolekcji widać już i myślę, że jeszcze przez następne tygodnie i miesiące będziemy owocować.

Obieracze ziemniaków
Czekoladowa panienka
Sąsiad bocian
Jeziorowe radości
Ministranci
Deserek
Jasełka
Ołtarz w kościele ze świecą oazy

Kolejny punkt na liście miejsc do zobaczenia odhaczony! Udało się nam znaleźć wspólny termin i wyruszyliśmy w podróż do Krasiejowa, do parku dinozaurów.

Jeszcze nie opadło echo podróży autobusem i pobytu chłopców u babci, a już pakowaliśmy się na kolejną przygodę. Zabraliśmy chłopaków od Patryka po nocce u nas ruszyliśmy w trasę. Zaczęliśmy od powrotu do domu po telefon, więc zapowiadała się ciekawa wyprawa.

Podróż przebiegła w całkiem przyjemnej atmosferze. sSkandowanie Mc Donalda na obiad przyplątało się z dobrą muzyką i pogaduszkami. Jak dojechaliśmy na miejsce chłopcy byli zachwyceni. Ruszyliśmy kolejką w tunel czasu. Ci o słabszych nerwach (Błażej i Szczepan) chowali głowy w ramionach i chcieli wysiadać, ale reszta mogła oglądać proces od powstawania naszej planety po moment wymarcia dinozaurów na Ziemi.

Wystawę dinozaurów minęli szybko, właściwie biegiem i bez większego zainteresowania, dopiero w połowie drogi zaczęli zwracać uwagę nazwy i kształt dinozaurów.

Później była przygoda z kinem 5D, karuzelą, rolerkosterem w kształcie gąsienicy, i pradawnym oceanarium (w który na końcu olbrzymi rekin rozbijał szybę i rozlewał wodę). Dzieciaki, prawie głodne, ruszyły na kolejne atrakcje i trafiliśmy do miejsca z którego nie chcieli wyjść. Strefa zabawy z dmuchanymi zamkami, kolejką, trampolinami, karuzelami i domkiem z piłeczkami zatrzymała nas na co najmniej 2 godziny. Bylibyśmy tam jeszcze dłużej, ale zbierające się deszczowe chmury wygoniły nas do centrum ewolucji. Polecieliśmy promem w podróż w czasie, widzieliśmy jak ewoluował człowiek i umęczeni ruszyliśmy na obiad. Na szczęście wspomniany pan Donald postawił swoją restaurację 10 minut drogi od parku dinozaurów, więc szybko jedliśmy.

Po jedzeniu i odpoczynku ruszyliśmy w dalszą podróż do Żor, na spotkanie z wujkiem i Jadzią. Po długim dniu przyszedł czas na odpoczynek, więc poukładani, jak śledziki na podłodze, dzieci padły, i my, po krótszym, bądź dłuższym czasie także.

Po miłej gościnie przyszedł czas na podróż powrotną, która dzięki końcówce długiego weekendu zamieniła się w jeden wielki korek. Na szczęście po kilku godzinach dotarliśmy cali i szczęśliwi do domu. To był naprawdę dobry, wspólny czas ☺️

Dwoje to mniej niż czworo?

Matematyka jest prosta. Cztery to więcej niż dwa, ale kiedy mówimy o dwójce młodszych, z czwórki dzieci, zdecydowanie dwoje to więcej… na głowie!

Gdy starszaki zostają u babci, a Jaś i Łucja są z nami w domu, okazuje się, że trzeba bardziej zwracać uwagę na to co robią, bo nie zerkają na nich oczy starszych braci. Janek odczuwa nudę i jego pomysły przerastają czasami granice mojej wyobraźni, a Łucja nie chce odstawać od brata i bardzo szybko poddaje się nurtowi wygłupów.

Miałam okazję przez dwa dni spędzać czas tylko z młodszakami. Widziałam 50 zdjęć twarzy Jasia w moim telefonie, Łucję, która po złożeniu krzesełka, nie chciała z niego zejść, stałam na moście w deszczu przez 20 minut i machałem do kierowców i oglądałam klub przyjaciół myszki Miki. Ściągałem Łucję z górnych łóżek i stołu i słuchałam opowieści Jasia o potworach i magicznych mieczach… Średnia wieku o wiele niższa i zupełnie inaczej spędziliśmy czas.

Wyprawa do lasu

Skorzystaliśmy z pięknej pogody i na kilka godzin zniknęliśmy na pagórkach i dolinach piastowskiego lasu. Chłopcy z plecakami na plecach, z własnymi przekąskami, szli dzielnie i wspinali się na najwyższe wzniesienia.

W tle było słychać śpiew ptaków i powieści Janka o tym, jak zdobył ząb smoka (tego samego, który swoim kichnięciem podpalił nam śmietniki przy bloku) i zrobił z niego broń.

Wspólny czas i wspólna wędrówka. Nawet Łucja dzielnie kroczyła na swoich małych nóżkach, więc Śnieżko, szykuj się! Niebawem przybędziemy!😁

Remonty i budowy

Od dłuższego czasu czekał nas remont pokoju dziecięcego i odmalowanie całej reszty. W końcu wybraliśmy odpowiedni moment, przygotowaliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy. Chłopcy razem z Łucją bardzo intensywnie chcieli pomagać, więc czasami było trudniej, ale udało się! Zrobiliśmy to i już prawie koniec remontu.

Po wyprostowaniu podłogi, rodzinnym malowaniu (i rozlewaniu farby) skręcaniu piętrowych łóżek i kilku nockach na dole w jednym pokoju, chłopcy i Łucja zamieszkali w swoim pokoju w kolorze niedoścignionej limonki.

Z pozostałości po remoncie, resztek płyt OSB, listewek i deseczek oraz innych drewnianych kawałków zbieranych dużo wcześniej, powstała nasza błotna kuchnia na ogrodzie. Przy niej również aktywnie pomagały mniejsze rączki, dlatego tym bardziej się cieszymy, że stoi 😁

Ponadto odmalowaliśmy kuchnię na piękną zieleń Boho i pokój, który od zawsze różowy, zamienił się w prowansalski fiolet w odcieniach różu.

Przed nami jeszcze tylko progi, futryny, nasza sypialnia i łazienka i będzie można uznać remont za skończony (albo zacząć od nowa, bo dzieciaki już się postarały o nowe ślady na ścianach czy rozerwaną tapetę) Także w domu pełnym dzieci, są też ręce pełne roboty 😁

Migawki z kwietnia i maja

Szybko mija czas… Minął Wielki Post, minęły Święta Wielkanocne, minęły moje urodziny i nawet przyjęcie urodzinowe Szczepana już było. Później jeszcze dwa egzaminy Błażeja i początek wakacji, a maj jeszcze się nie skończył!

Wielki Post minął nam z kalendarzem, i piątkowymi drogami krzyżowymi. Wielkanocne śniadanie jedliśmy w naszym domu, bo Łukasz się rozchorował. Było więc bez jeżdżenia,ale trochę smutno.

Słodkie wypieki i gofry na obiad w Poniedziałek Wielkanocny 😁

Mój tort urodzinowy ☺️
LEGO Bukiet
Nasz pierwszy rodzinny koncert, babcia Ewa śpiewała, my słuchaliśmy
Pierwsza wycieczka rowerowa tego sezonu
Majówka na Kruszynie
Urodzinowe klocki Łukasza
Pourodzinowy wysp klocków
Urodzinowe wybieranie
I lody😁
Elegancki nastolatek…
… na zakupach z ciotką 😁

Święta Rodzina

W ostatnim czasie mieliśmy okazję gościć u nas w domu ikonę Świętej Rodziny. Z racji jubileuszu Ruchu Światło-Życie ikona wędruje w naszej diecezji od rodziny do rodziny, żebyśmy wszyscy we wspólnocie mogli doświadczyć tego szczególnego spotkania.

Oprócz radości i ciekawości zrodziła się w moim sercu obawa, czysto techniczna, jak my tę ikonę przechowamy przez całą dobę bez konieczności postawienia zasieków albo kolczastego drutu… Chłopcy potrafią bardzo intensywnie patrzeć, niekoniecznie oczami.

Jednak okazało się, że ten strach był zupełnie niepotrzebny. Zapalone świece, wspólna modlitwa, i później jak gdyby nigdy nic chłopcy zaczęli bawić się w pobliżu ikony.

Mieliśmy też okazję z Łukaszem odbyć dialog małżeński i porozmawiać, kiedy dzieci poszły już spać. To było bardzo miłe doświadczenie, jakbyśmy przyjęli wyjątkowych gości, a jednocześnie było też tak zwyczajnie.

Szuba z boczniakami

Błażej wynalazł w książce kucharskiej ładne „ciasto warzywne”, i bardzo zależało mu na tym, żebyśmy to zrobili. No i zrobiliśmy! Dla dorosłych pierwszy raz w życiu z boczniakami, dla dzieci z jabłkiem. I nawet prażone orzechy były smaczne 😁

Co prawda Błażej niespecjalnie się rozsmakował ale my z Łukaszem byliśmy zadowoleni ☺️

4 letni Jan

O przyjęciu urodzinowym rozmawialiśmy już od początku roku, bo to pierwsza impreza w naszym domu. Miała być duża, z pompą, na 24 osoby. A skończyło się na skromnym przyjęciu. Najpierw wykruszyła się ekipa z Międzyrzecza, z powodu zepsutego auta i choroby, dołączyła do nich ciocia Monika, która pojechała rodzić do Łodzi Kajetana (który urodził się 15 marca). I na dodatek dzień przed imprezą Łucja dostała wysypki i wszystkie małe dzieci nie mogły przyjechać na imprezę. Podejrzewaliśmy ospę, lekarka zdiagnozowała rumień.

Na Mszy świętej byłam z chłopcami, spotkaliśmy też chrzestną Asię (z którą mam nadzieję spotkać się w najbliższym czasie). Było kameralnie, wszyscy siedzieliśmy na krzesłach, więc łóżko było rozłożone i gotowe na przyjmowanie odpoczywających gości.

Jasiek z prezentów zadowolony, z przyjęcia także. I chociaż goście się wykruszyli, a dzień, po ciężkiej nocy, zaczął się sfermentowanym rosołem,to impreza się udała i miło spędziliśmy czas ☺️

Nakrapiana Łucja

Jasiek ze śmieciarką
Górski plecak
Goście…
… goście ☺️
Sfermentowany rosół 😱