Trud wychowania

Jak to w życiu bywa, nie zawsze jest kolorowo i przyjemnie… Czas wzmożonego wysiłku, zabiegania i emocji przynosi też wiele trudności.

Mieliśmy okazję usiąść z naszymi dziećmi do spisania nowych zasad w domu, te stare niby obowiązują, ale jakoś średnio wszyscy ich przestrzegamy.

Kiedy przyszło do przedstawienia swoich pomysłów okazało się,że wszyscy zapisaliśmy (a młodszaki narysowały) krzyczących rodziców i dzieci. Największe „powodzenie” miała krzycząca mama. I faktycznie, przyznałam się, że w ostatnich dniach byłam bardzo rozkrzyczaną i nieprzyjemną mamą. Ustaliliśmy kilka nowych zasad, i wszyscy zacieraliśmy ręce, że teraz to już będzie prościej. A już na pewno ja miałam wielkie nadzieje i obiecywałam sobie nie wiadomo co.

I przez kilka dni było dobrze, hasła bezpieczeństwa i konsekwencje nieprzestrzegania zasad były respektowane, jednak im dalej w las, tym w domu głośniej i mniej przyjemnie. Koniec tygodnia przyniósł wielki ciężar rozczarowania i niemocy. Krzyk wrócił, nerwy większe niż przed spisaniem reguł i coraz trudniej się było w tej złości opanować.

Na szczęście przyszła sobota, dzień spowiedzi i wewnętrznego oczyszczenia. Przeprosiłam się z dziećmi, sobie obiecałam być dla siebie bardziej wyrozumiałą i po raz kolejny dałam sobie szansę jako wystarczająco dobrej mamie.

Wiem, że momentów trudnych i głośnych jeszcze będzie u nas wiele, najważniejsze jest jak je przyjmiemy i co zrobimy dalej.

Nieocenionym wsparciem w takich trudnościach jest bez wątpienia mój mąż. Choć „siedzimy” w tym oboje, bo to przecież nasze wspólne dzieci, to kiedy ja mam trudny czas, on potrafi przytulić, czasami nic nie powiedzieć, niekiedy coś zasugeruje czy wymyśli jakiś nowy sposób działania albo przypomni coś z przeczytanych przez nas książek. Nie ocenia. Nie potępia. Jest. Jak najlepszy przyjaciel, najlepszy mąż i najlepszy tata swoich dzieci.

Kolejnym stabilizatorem jest dla mnie psychoterapia. Uporządkowanie kłębiących się myśli i uczuć, spojrzenie na sytuację z zupełnie innej perspektywy, wydobycie z otchłani moich dziecięcych doświadczeń i niekiedy głośna rozmowa z samą sobą. To wszystko daje mi coraz więcej pewności siebie, coraz to nowe sposoby radzenia sobie w sytuacjach trudnych i lękowych, pozwala docenić siebie i zrozumieć.

Chcę być dobrym rodzicem, chce towarzyszyć dzieciom w ich rozwoju i dorastaniu. Chcę popełnić jak najmniej błędów i wspierać każde z moich dzieci najlepiej jak mogę. Chcę i muszę pamiętać o tym szczególnie wtedy, kiedy trud wychowania doskwiera mi najbardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.